Wszystkie laury i nominacje w pełni zasłużone. Religię można sprzedać jak odkurzacz. To towar jak każdy inny.
Szokujące?
Z pewnością.
Ale i prawdziwe.
Mocny film.
A Burt Lancaster i Shirley Jones faktycznie ze złota dosłownie oscarowego (choć szkoda Anthony Perkinsa z "Psychozy" i Kirka Douglasa ze "Spartakusa" - nie był nawet nominowany!)
Lancaster Lancasterem, Jones Jones, ale moim zdaniem film skradła Jean Simmons, którą akurat na Oscarach olano, a o której nie wspomniałeś ani słówkiem. Podejrzewam, że to właśnie ze względu na te Oscary, co? Raczej nie z powodu tego, że wypadła słabo... Szkoda nominacji. Obiektywnie wówczas patrząc miałbym zagwozdkę czy dać jej czy Elizabeth, ale jako iż tą drugą uwielbiam, to nie będę obiektywny :)
Zresztą i tak faworytką wówczas była Shirley MacLaine, chociaż już nie pamiętam za dobrze Garsonierii, trzeba sobie odświeżyć.
Sam Elmer Gantry mnie rozczarował, naciągana "siódemka" ode mnie. Długo się rozkręcał i nie potrafił mnie zachęcić. Później, w drugiej połowie, jest na szczęście już bardziej angażujący, a aktorstwo i uroda Simmons przykuwa do ekranu.